Już 29 lutego zaczniemy odliczać 100 dni do pierwszego meczu. Sponsorzy szykują reklamy, pamiątkowe gadżety jadą do sklepów, spece od bezpieczeństwa instalują kamery. Od determinacji organizatorów zależy, czy będziemy się cieszyć ze wspaniałej imprezy i liczyć zyski, czy – jak zwykle w Polsce – szukać winnych spektakularnej klapy. Pierwszy gwizdek – 8 czerwca. W „Bloomberg Businessweek Polska” – 100 dni do EURO 2012.
Ponadto w najnowszym numerze „Bloomberg Businessweek Polska”: podnosić wiek emerytalny czy raczej wprowadzić euro – analizuje Rafał Antczak z Deloitte, z ziemi włoskiej do polskiej – populistyczna moda czy sposób na pobudzenie gospodarki, zwykli Rosjanie mają dosyć, czyli kto protestuje na moskiewskich ulicach, potężne imperium na mroźnym końcu świata – syberyjskie koleje Gazpromu oraz zumba – w tym szaleństwie są pieniądze.
Murowany finansowy zwycięzca EURO 2012 jest tylko jeden: UEFA. Ale zarobić chce także Polska. O tym, ile pieniędzy wpadnie do polskiej kasy, zdecyduje zwłaszcza zachowanie hotelarzy i właścicieli pensjonatów. Jeśli nie przesadzą z cenami na ostatniej prostej przed mistrzostwami, kiedy kibice rezerwują noclegi, impreza pod względem finansowym i marketingowym będzie udana. Prognozy spółki PL.2012 związane ze spodziewanymi wydatkami kibiców w Polsce oparte są w dużej mierze na analizie ich zachowań na podobnych imprezach. Wynika z nich, że powinni u nas zostawić 768 mln euro (2,4 mld zł), ale np. portal Money.pl optymistycznie zakłada, że może to być ponad 870 mln euro (2,8 mld zł). Prawie 26 proc. tej sumy będą prawdopodobnie stanowić wydatki zwykłych kibiców stadionowych, a ponad 40 proc. – VIP-ów i gości UEFA. Jedna trzecia powinna pochodzić od turystów, którzy nie kupią biletów na mecze i tylko miło spędzą czas w strefach kibica. Jak zarobić na EURO – w najnowszym „Bloomberg Businessweek Polska”.
Pieniądze z EURO chcą zgarnąć nie tylko hotelarze i restauratorzy, ale także sponsorzy. EURO 2012 ma dwie ich grupy. Pierwsza to sponsorzy globalni, którzy mają prawo wykorzystywać do prowadzonych przez siebie na całym świecie kampanii wizerunkowych, marketingowych i reklamowych hasło i logo EURO 2012. Druga to sponsorzy narodowi, czyli tacy, którzy mogą wykorzystywać do własnych działań mistrzostwa Europy. W Polsce są to E.Wedel oraz Bank Pekao, a na Ukrainie Ukrtelcom (należący do państwa operator telefoniczny), Epicenter K (największa sieć marketów budowlano–ogrodniczych) oraz bank Ukrsotsbank PJSC. Niezły interes zwietrzyły też inne firmy. Bo wielki futbol to wielkie pieniądze. „Biznes kręci się wokół piłki” – w najnowszym numerze „Bloomberg Businessweek Polska”.
UEFA zarobi także na gadżetach EURO 2012. Cena licencji na znak EURO 2012 jest tajemnicą handlową, ale wiadomo, że może wynosić od kilkudziesięciu tysięcy do kilku milionów złotych w zależności od kategorii produktu. Im trudniej zbywalny, tym tańszy. Artykuły mogą być sprzedawane tylko w wyznaczonych krajach, ale licencję można rozszerzyć. Zegarki, bransoletki, breloczki i spinki do mankietów, ale także chusteczki, szampon dla dzieci, płyn do kąpieli i olejki z logo EURO 2012 już można kupić w naszych sklepach. O czym jeszcze pomyśleli producenci – w „Bloomberg Businessweek Polska”.
W BBWP także odpowiedzi na pytania, jak na mistrzostwach mogą zarobić zwykli Polacy, jak zdobyć bilet, jeśli komuś nie dopisało szczęście w losowaniu, jak będą wyglądały VIP-owskie loże oraz jakie systemy bezpieczeństwa będą śledziły każdy ruch kibiców na stadionach i poza nimi.
Polska gospodarka żyje jednak nie samą piłką. W kręgach politycznych trwa ożywiona dyskusja o podniesieniu wieku emerytalnego. Na łamach „Bloomberg Businessweek Polska” Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte, proponuje: „Zamiast podnosić wiek emerytalny, wejdźmy szybciej do strefy euro. Koszty podobne, zysk szybszy”. Według Antczaka podniesienie wieku emerytalnego okaże się prawdopodobnie najbardziej kosztowną politycznie decyzją premiera Tuska. Ze wstępnych wyliczeń Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wynika, że podwyższenie i zrównanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia przyniesie budżetowi oszczędności w kwocie 8,5 mld zł w latach 2013–2015 i 48,7 mld zł do 2020 roku, czyli w osiem lat. Przystąpienie Polski do strefy euro, które spowodowałoby spadek kosztów pożyczania pieniądza, w skali jednego roku dla samego sektora publicznego oznaczałoby 10 mld zł niższych kosztów obsługi długu. W ciągu trzech lat na emeryturach zyskamy siedmiokrotnie mniej niż na euro, a po ośmiu latach stopa zwrotu z euro nadal będzie ponadtrzykrotnie wyższa niż z emerytur.
Kolejna reforma, która wzbudza emocja przywędrowała z ziemi włoskiej. Premier Włoch Mario Monti, który próbuje pobudzić konkurencję w swoim kraju, postawił na otwieranie zawodów, do których uprawiania potrzebne były licencje. Teraz we Włoszech łatwiej zostać taksówkarzem czy farmaceutą, a prawnicy nie będą mieli minimalnych stawek. Rząd Donalda Tuska, ułatwiając dostęp do wielu profesji, chce walczyć m.in. z bezrobociem wśród młodzieży. Polska z 380 zamkniętymi zawodami jest rekordzistą na skalę europejską. Jak dowiedział się „Bloomberg Businessweek Polska”, jeszcze w lutym do konsultacji społecznych ma trafić lista 40 zawodów, do których ułatwi się dostęp chętnym. Potem ruszą prace nad uwolnieniem kolejnych 80. Docelowo „zdereglamentowanych” ma być 200–280 profesji.
„Hasło deregulacji zawodów jest nośne i populistyczne, ale nie oddaje w najmniejszym stopniu istoty rzeczy” – twierdzi w rozmowie z „Bloomberg Businessweek Polska” Ryszard Kalisz, poseł SLD, z zawodu adwokat. I dodaje, że opozycja nie poprze planowanej przez rząd deregulacji zawodów. Mówi też, dlaczego niektóre zawody nadal powinny pozostać zamknięte.
Na łamach „Bloomberg Businessweek Polska” także o tym, co dzieje się na wschód od Polski. Na początku lutego w Moskwie odbyła się kolejna demonstracja przeciwko Władimirowi Putinowi. Ci, którzy tym razem wyszli na ulice, nie byli liberałami. Różnili się od uczestników wieców z grudnia, w których udział brali głównie ludzie młodzi i w średnim wieku. Niektórzy z tych demonstrantów wyrażali gniew, który od lat narastał na rosyjskich ulicach, ale nie znajdował odzwierciedlenia w oficjalnej polityce ani w spacyfikowanych mediach. Zwykli Rosjanie są zmęczeni bezprawiem i „proizwołem”, arbitralnymi rządami skorumpowanej elity i jej zauszników. Mają dość płacenia łapówek policjantom, urzędnikom, lekarzom i nauczycielom. Ale pomimo wyraźnego niezadowolenia na rosyjskich ulicach nie ma oczywistej alternatywy dla Putina. Co czeka Rosję – w najnowszym wydaniu „Bloomberg Businessweek Polska”.
Na łamach magazynu również reportaż z głębi Rosji. Otrzymanie pozwolenia na wjazd do Jamalsko–Nienieckiego Okręgu Autonomicznego, regionu administracyjnego, w którym znajduje się Bowanienkowo, zajmuje wiele miesięcy. Kiedy lokalni mieszkańcy mówią o ujemnych temperaturach, nie dodają słowa „minus”. Podają „35” lub „45”, żadne dodatkowe wyjaśnienie nie jest potrzebne. W maju 1973 roku temperatura w Nadymie spadła do –65 st. C – to do dziś niepobity rekord zimna. Obszar z racji swojego strategicznego znaczenia jest w większości zamknięty dla cudzoziemców. Lokalne złoża stanowią aż 85 proc. łącznej rosyjskiej produkcji gazu ziemnego. Eksploatuje je Gazprom – firma, która ryzykowała w miejscach, o których inni nawet bali się pomyśleć. Dzisiaj pełni wiele funkcji tradycyjnie zarezerwowanych dla państwa, w tym finansuje projekty publiczne bezpośrednio ze swojego budżetu. To jedyna rosyjska firma, która musi płacić swoje podatki co miesiąc, ponieważ jej przychody stanowią największą pojedynczą pozycję w rosyjskim PKB (10 proc.) i są kluczowe dla funkcjonowania rządu. Potężne imperium na mroźnym końcu świata – w najnowszym „Bloomberg Businessweek Polska”.
A w sekcji „Firmy i Rynki” coś na rozgrzewkę. Oficjalne hasło zumby brzmi: „Porzuć trening. Przyłącz się do imprezy”. Przyłączyło się już wielu. Zajęcia odbywają się w 125 krajach, w 110 tys. miejsc. Nie ma barier kulturowych. Instruktorów można znaleźć w Afganistanie, Indiach, Kongu, Chinach czy w Nepalu. Nawet dla Izraela i Palestyny zumba może stanowić nić porozumienia, bo zajęcia odbywają się tam regularnie. Szacuje się, że 12 mln ludzi na świecie przynajmniej raz w tygodniu przywdziewa kolorowe ubrania i rusza do ćwiczeń w rytm gorących przebojów. Do końca roku ma ich być już 15 mln. Ale choć zumba wydaje się spontaniczną fiestą, wszystko jest tu przemyślane i skalkulowane. Bo oprócz miłego sposobu spędzania czasu i gubienia sadełka ten program treningowy jest przede wszystkim gigantyczną biznesową machiną. „Zumbastyczny bzik za miliony” – w „Bloomberg Businessweek Polska”.
Nowy numer „Bloomberg Businessweek Polska” trafi do sprzedaży w poniedziałek, 20 lutego. Cena „BBWP” wynosi 8 zł. E-wydanie „Bloomberg Businessweek Polska” jest dostępne pod adresem http://ewydanie.bbwp.pl/index.php?act=users&sub=login.
„Bloomberg Businessweek Polska” to polska edycja jednego z najbardziej wpływowych magazynów na świecie. Ukzauje się od września 2011 r. Jego wydawcą jest Point Group Business Unit, spółka zależna Platformy Mediowej Point Group SA (GPW: POINTGROUP, PGM). Magazyn jest wydawany na licencji Bloomberg L.P., wydawcy „Bloomberg Businessweek”. To pierwsza międzynarodowa licencja od czasu przejęcia magazynu „Businessweek” przez Bloomberg w 2009 roku.