„Do Rzeczy”: nadciągają Czerwone Brygady

„Do Rzeczy”: nadciągają Czerwone Brygady

Władze sięgają po wsparcie lewackich organizacji, których nieformalne struktury mają na sumieniu napaści i pobicia. Wszystko pod pozorem walki z faszyzmem. Kreowanie zagrożenia i rozpętywanie wojennych nastrojów to bardzo stary i bardzo skuteczny sposób utrzymywania się u władzy. Jednak także bardzo niebezpieczny. W najnowszym „Do Rzeczy” – o tym, jak obecna władza pracuje na powtórzenie tego samego nieszczęścia, które przed laty ściągnęły na swe kraje lewicujące salony Europy Zachodniej.

Ponadto w „Do Rzeczy”: czy Grzegorz Schetyna zostanie premierem, czy musimy umierać na raka oraz tajemnice politycznych morderstw III Rzeczpospolitej. Na łamach tygodnika również fragmenty dwóch nowych biografii Lecha Wałęsy – Sławomira Cenckiewicza i Piotra Semki.  

Najbardziej widoczna w całej sprawie jest oczywiście hipokryzja służących Platformie autorytetów, mediów i salonów. Tych samych, które za rządów Jarosława Kaczyńskiego urządziły istną histerię, wmawiając sobie, społeczeństwu i całemu światu, że demokracja w Polsce ginie, że rządząca partia rozpętuje burzę nienawiści i podejrzliwości, szczuje jednych Polaków na drugich, inwigiluje, zastrasza… - pisze w „Do Rzeczy” Rafał A. Ziemkiewicz. I przypomina, że podstawy tej histerii były nader wątłe albo rozdymane, albo wręcz wysysane z palca. Nikt w ekipie Jarosława Kaczyńskiego nie upajał się „monopolem na przemoc”, jemu samemu zdarzało się wprawdzie narzekać na „imposybilizm prawny”, ale nie posunął się nigdy do zapowiedzi, że będzie „wpływał” na prokuratorów i sędziów, by byli bardziej surowi, nie wskazywał żadnej grupy społecznej do szczególnego tępienia jako „naturalnego matecznika przestępczości” ani nie straszył jej słowami: „Idziemy po was” – dodaje. - Te same propagandowe chwyty, które wtedy salony przyjmowały spazmami lęku, w wykonaniu Donalda Tuska i jego szefa resortu nie tylko nie spotykają się z krytyką, ale także przez większość salonów są wręcz entuzjastycznie popierane.

W ramach walki z rzekomym zagrożeniem, władze sięgają po wsparcie lewackich organizacji, których nieformalne struktury mają na sumieniu napaści i pobicia. Jak poinformowała Prokuratura Generalna, z jej inicjatywy 24 września zostaną przeprowadzone szkolenia dla prokuratorów dotyczące walki z „faszyzmem, ksenofobią i rasizmem”. W szkoleniu, które odbędzie się w dwóch turach, weźmie udział łącznie 96 prokuratorów. Takie szkolenia powinny być prowadzone wyłącznie przez ekspertów: prawników, kryminologów, biegłych sądowych. Tymczasem w charakterze ekspertów wystąpią liderzy lewicowych organizacji: Paula Sawicka, prezes Stowarzyszenia przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii „Otwarta Rzeczpospolita”, i Marcin Kornak, prezes założonego przez niego w 1996 r. stowarzyszenia antyfaszystowskiego Nigdy Więcej. Można mieć uzasadnione obawy, że szkolenia zostaną wykorzystane do politycznej, radykalnie lewicowej indoktrynacji – ocenia Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem. „Lewacy w służbie polityka” – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”. 

W „Do Rzeczy” również o pogłosce, która brzmi kosmicznie, ale… Są w Sejmie poważni politycy, którzy mówią, że jeszcze w tej kadencji rządowi PO-PSL może przewodzić ktoś inny niż Donald Tusk. Konkretnie Grzegorz Schetyna. Z błogosławieństwem i poparciem prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na razie to scenariusz stricte hipotetyczny, ale nie nierealny. Napięcia między oboma pałacami – Prezydenckim i Kancelarią Premiera – jeśli nie rosną, to na pewno nie maleją. Plotki o premierze Schetynie może rozsiewać otoczenie prezydenta właśnie – aby zbadać reakcje otoczenie. Jednak jest faktem, że położenie bohatera tego tekstu, jeszcze do niedawna oceniane jako tragiczne, znacząco się poprawiło. Dwa tygodnie temu, na pierwszym powakacyjnym posiedzeniu Sejmu, ludzie Schetyny przemykali pod ścianami z minami zbitych psów. W zeszłym tygodniu paradowali rozluźnieni i uśmiechnięci. Wiedzą, że już teraz nie zostaną wyrzuceni z partii. Czy przejmą rząd? O tym w najnowszym „Do Rzeczy”.

Na łamach tygodnika także o absurdalnej sytuacji w Centrum Onkologii w Bydgoszczy, gdzie co trzecie łóżko stoi wolne, a chorzy czekają cztery–pięć miesięcy na leczenie, chociaż każdy dzień zwłoki pogarsza rokowania. Bydgoski szpital to jeden z najlepszych ośrodków w Polsce. Nic dziwnego, że chcą się tu leczyć nie tylko pacjenci z Kujawsko-Pomorskiego, ale także z innych regionów kraju. Chętnych jest znacznie więcej, niż przewiduje kontrakt zawarty przez NFZ ze szpitalem. Jest sprzęt, są specjaliści i możliwości, ale leczyć nie można, bo Fundusz nie ma zamiaru ani zwiększyć kontraktu, ani zapłacić za tzw. nadwykonania. Zresztą, zbyt małe kontrakty z NFZ to problem nie tylko bydgoskiego centrum. Paradoksem jest to, że leczenie raka w Polsce nie jest traktowane jako leczenie ratujące życie. Nic dziwnego, że wyniki leczenia w Polsce odbiegają od tych europejskich. Wskaźniki pięcioletnich przeżyć są o 10 proc. niższe od europejskiej średniej. Polskie wyniki są gorsze także od uzyskiwanych w krajach sąsiednich o porównywalnym stopniu zamożności. Czy musimy umierać na raka – w nowym „Do Rzeczy”.

W „Do Rzeczy” również polityczne morderstwa III Rzeczpospolitej. Wyobraźmy sobie kraj w Ameryce Południowej czy w postsowieckiej Azji. Ginie tam były komendant główny policji, szef największej instytucji kontrolnej i jeden z jej najlepszych inspektorów, zastrzelony zostaje minister sportu, od kul ginie były szef Głównego Urzędu Ceł, przewodniczący komisji śledczej, która bada działalność mafii paliwowej, dostaje udaru kilka dni przed przesłuchaniem jednego z kluczowych świadków, a jego asystent jest bezpodstawnie zatrzymany pod zarzutem szpiegostwa, w wypadku ginie ekspert komisji parlamentarnej, która bada tajemnicze zgony z okresu dyktatury, podobny los spotyka eksperta badającego powiązania służb specjalnych swojego kraju z rosyjskimi, nagle wiesza się były wicepremier, w celach samobójstwa popełniają bezwzględni gangsterzy, których powiązania bezsprzecznie prowadzą w świat służb specjalnych i polityki… To jednak nie bananowa republika.  Mord i śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach są stałym elementem polityki wolnej Polski. Struktury państwa nie chcą i nie potrafią znajdować przestępców zlecających zabójstwa osób próbujących naruszyć polityczno-biznesowo-przestępcze interesy. Przedstawiona lista to tylko fragment serii niewyjaśnionych zbrodni i zamachów, do jakich dochodziło oraz dochodzi w III RP. O zgonach politycznych ostatniego 20-lecia pisze Mariusz Staniszewski, a Cezary Gmyz rozmawia z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem ABW.

„Do Rzeczy” wraca też do tematu sprzed tygodnia i publikuje fragmenty dwóch książek o Lechu Wałęsie. Lech Wałęsa przyszedł na świat w Popowie w środę, 29 września 1943 r., około godz. 3.30 nad ranem. Był czwartym dzieckiem Feliksy z Kamińskich (1916–1975) ze wsi Pokrzywnica i Bolesława Wałęsy (1908–1945) z Popowa.  (…) Bolesława Wałęsy u boku brzemiennej żony nie było. Niemcy mieli przetrzymywać go w pobliskim Chalinie i wykorzystywać do przymusowych robót po tym, jak według rodzinnych podań podczas rewizji znaleźli u niego nielegalnie chowanego świniaka. Obecna w chałupie Izabela [siostra] wspominała później, że gdy mama zobaczyła po raz pierwszy „tę wielką jego głowę”, powiedziała: „Kiedyś będzie z niego wielki i sławny człowiek”. Sławny niewątpliwie się stał. I to na cały świat – pisze Sławomir Cenckiewicz w książce „Wałęsa. Człowiek z teczki”. Fragmenty książki – w „Do Rzeczy”.

„Do Rzeczy” publikuje też fragment wstępu do nowej krytycznej biografii Lecha Wałęsy pióra Piotra Semki „Za, a nawet przeciw. Zagadka Lecha Wałęsy”. Po raz pierwszy o Lechu Wałęsie usłyszałem w grudniu 1979 r. (…) Trzydzieści cztery lata później, w 2013 r., mam za sobą już ponad trzy dekady życia w kraju, w którym imię Lecha Wałęsy wciąż przykuwa uwagę Polaków. Młodzi słyszą o zasługach lidera „Solidarności” w obaleniu komunizmu, a jednocześnie mogą przeczytać rzetelne prace naukowe, które na podstawie dokumentów i dotychczas niezakwestionowanych przekonująco badań wskazują na Wałęsę jako agenta SB o pseudonimie Bolek. Wreszcie obserwują dziś zdziwaczałego opozycyjnego weterana, który co rusz kogoś obraża. Słuchają głosów jego obrońców oraz zarzutów jego krytyków i często nie potrafią sobie stworzyć jakiegoś spójnego obrazu niegdysiejszego lidera „Solidarności” – pisze Semka. Więcej – w nowym „Do Rzeczy”.

Nowy numer „Do Rzeczy” w kioskach już w poniedziałek 16 września. Tygodnik jest również dostępny w AppleStore (iOS) – https://itunes.apple.com/pl/app/wprost-kiosk/id459708380?mt=8 oraz w GooglePlay (Android): https://play.google.com/store/apps/details?id=com.paperlit.android.wprost#?t=W251bGwsMSwxLDIxMiwiY29tLnBhcGVybGl0LmFuZHJvaWQud3Byb3N0Il0. Prenumeratę można zamówić na stronie internetowej wydawcy - http://prenumerata.wprost.pl/zamowienie/p,do-rzeczy/.

Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Ukazuje się od stycznia 2013 r. Jest pismem konserwatywno-liberalnym. Wydawcą tygodnika jest spółka Orle Pióro, której inwestorem strategicznym jest Platforma Mediowa Point Group (GPW: POINTGROUP, PGM, www.point-group.pl) i jej prezes, Michał M. Lisiecki.